Ostatnio było o dość poważnych
sprawach, dzisiaj opiszę Wam całkiem śmieszną historię jaka
miała miejsce w zeszłym tygodniu. Mianowicie, wracałam do domu ze
szkoły i okazało się, że nikogo jeszcze nie ma, więc zaczęłam
szukać klucza od drzwi, by móc wejść. Trwało to chwile, ponieważ
należę do tych kobiet, które w torebce noszą wszystko, począwszy
od chusteczek higienicznych, po ładowarkę do telefonu, ale nie o
tym chciałam pisać. W końcu udało mi się znaleźć klucz, który
jednak upuściłam i to tak nieszczęśliwie, że wpadł mi w kratki
odpływu ściekowego. Oczywiście ciśnienie mi podskoczyło i
zaczęłam myśleć, że jestem straszną sierotą. Po chwili jednak
się uspokoiłam i zaczęłam myśleć logicznie, co teraz zrobić.
Pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam
do mamy, by zapytać kiedy wróci, okazało się jednak, że będzie
dopiero za 2 godziny. Podobna była sytuacja w przypadku pozostałych
członków mojej rodziny, tak więc nie pozostało mi nic innego, jak
czekać, aż ktoś wróci. Na szczęście było dość ciepło, a mój
telefon łapał domowe wifi. Tak sobie siedziałam na schodach przed
domem ponad godzinę, aż wrócił mój brat. Szczęśliwie dla mnie,
udało mu się wrócić wcześniej niż przewidywał. Wzięłam ten
szczęsny klucz o poszłam go dorobić, żeby nie być zmuszoną
czekać aż ktoś wróci każdego dnia. Jednak kiedy wróciła mama,
stwierdziła, że dorabianie kluczy nic tu nie pomoże, bo trzeba
wymienić zamki. Powiedziałam, że przecież i tak nikt tego klucza
nie jest w stanie znaleźć, ale moja rodzicielka jest nieco
przewrażliwiona na tym punkcie i umówiła ślusarza.